Relacja z kursowego obozu zimowego 2024

Między 9-11 lutego w odbył się klubowy obóz zimowy. Towarzyskie wyjścia do jaskiń połączyliśmy wspólnym terminem z obozem naszych kursantów.

Relacja z obozu kursantów

Na obozie zimowym mieliśmy okazję poznać kilka nowych jaskiń i pokonać kilka nowych wyzwań. Pierwszego dnia wybraliśmy się do jaskini Miętusiej, gdzie poza podziwianiem wodospadów i jaskiniowych jeziorek mieliśmy dzielną (i długą) walkę z rurą. Potem zwiedziliśmy jaskinię Czarną, tym razem mierząc się z zimowym błotośniegiem na podejściu i zejściu nawet bardziej niż z samą jaskinią. Ostatniego dnia trenowaliśmy umiejętności wspinaczkowe podczas prób „deep water solo” w trakcie pokonywania zalanych korytarzy w jaskini Kasprowej Niżnej, starając się wyjść suchą nogą z każdej sytuacji. (Julia)

Relacją z wydarzenia podzieliła się również część naszych klubowiczów. Przeczytajcie, co o Czarnej ma do powiedzenia Wojtek.

Czarna: w tej jaskini czuję się jak w domu

Po dłuższych dyskusjach nad celem wyjścia, po-kursowa ekipa w składzie Ania, Justyna, Wojtek i Nikodem wybrała się na rekonesans do niezawodnej jaskini Czarnej. Celem było dojście do Szmaragdowego Jeziorka od strony Wysranek, jako ostatni nie do końca przebyty odcinek przed planowanym przejściem trawersu jaskini.

Podejście pod otwór odbyło się w dość wiosennej jak na obóz zimowy aurze – solidne parę stopni na plusie, wytopione resztki śniegu na podejściu przez Adamicę.

Przy otworze spotkaliśmy grupę grotołazów z STJ. Po nieśpiesznych przygotowaniach, do jaskini weszliśmy około godziny 13. Ostateczny skład został odchudzony o jedną osobę, której serdecznie dziękujemy za bezinteresowny transport pod otwór.

Akcja przebiegła dość sprawnie, zwłaszcza mając w pamięci wcześniejsze jej odwiedziny w ramach przejść kursowych. Gdzie jak gdzie, ale w Czarnej można już się poczuć niemal jak w domu. Jaskinia jak zwykle pozwoliła cieszyć się przestronnymi korytarzami oraz umiarkowaną hydroterapią, a trawers jeziorka ostatecznie przekonał do zrealizowania przejścia między otworami już niebawem. Nawet Ściana Płaczu za każdym razem jakby łatwiejsza do przebycia.

Nad jeziorkiem zrealizowaliśmy wcale nie aż tak krótką sesję fotograficzną, wykorzystując plener najlepiej jak się dało.

Przed godziną 22 wróciliśmy na powierzchnię, która powitała nas wciąż wiosenną, dodatnią temperaturą. W okolicach północy zameldowaliśmy się na bazie i przystąpiliśmy do zasłużonej konsumpcji.